wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział 3 "Kosmici, porwali ich kosmici!"

*Patricia*

Tak więc zostały mi trzy dni, żeby wymyślić jakąś chorobę, lub wyjazd, bo inaczej będę musiała wziąć udział w tym chorym pokazie mody. Leżałam i gapiłam się bezmyślnie w sufit. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
-Kimkolwiek jesteś, wejdź. - krzyknęłam i podniosłam się do pozycji siedzącej.
-Hej. - powiedział blondyn.
-A to ty, łasico. - westchnęłam - Czego chcesz?
-Chcę zawrzeć między nami rozejm. - wyjaśnił.
-Tak mi przykro, ale nie znam znaczenia tego słowa. - zrobiłam minę zbitego szczeniaczka i wywróciłam oczami.
-Posłuchaj, gaduło. Nie sądzisz, że razem mamy większą szanse odegrać się na Jeromie za jego teksty. - uśmiechnął się. Nie wiem dlaczego, ale ten uśmiech strasznie zmuszał do odwzajemnienia gestu.
-Mów dalej.. - powiedziałam z nutką ciekawości, bardzo chciałam odegrać się na tym idiocie.
-Zrobimy tak...

***

*Jerome*

Przebudziłem się o 6:30. Wstałem leniwie z łóżka, ubrałem mundurek, umyłem zęby, ułożyłem grzywkę i zszedłem na śniadanie. W jadalni panowała codzienna monotonia. Alfie ganiał za Amber, jedząc rogala, a reszta gadała przy stole.
-To co? - powiedziałem głośno i usiadłem przy stole - Naleje mi ktoś soku?
-Pierwszy i ostatni raz. - westchnęła Joy.
-Dzięki. - uśmiechnąłem się do dziewczyny. Po kilku minutach do kuchni weszli Eddie i Pat. To co zobaczyliśmy było kosmicznie dziwne.
-Ooo Eddie słodziaku. - Patricia zalotnie uśmiechała się do Millera. Wszyscy wytrzeszczyli oczy jak Eddie ją pocałował.
-Powinniśmy wybrać się do kina, mogłoby być miło, nie sądzisz kotku? - w tym momencie upuściłem szklankę z sokiem. Sok się rozprysnął, tak samo jak szkło.
-Uważaj Jerome, bo jeszcze zrobisz księżniczce krzywdę. - Miller spojrzał na mnie morderczym wzrokiem.
-So-sorki. - zająknąłem się, a Trudy zaczęła sprzątać. Po chwili czerwonowłosa usiadła mu na kolana.
-Myślę, że nawet bardzo dobry, słońce. - pocałowała go w policzek i szeroko się uśmiechnęła. Wszyscy patrzeliśmy na nich jakby to był jakiś sen. Jeszcze wczoraj się kłócili, a niecałe dwa dni temu poznali. Każdego najbardziej zadziwiło zachowanie Patricii, ona nigdy tak bardzo nie okazywała bycia miłą i słodką.
-A wy nie w mundurkach? - powiedziała niepewnie Joy i wzięła łyk soku.
-Nie idziemy do szkoły. Stwierdziliśmy, że trochę pobędziemy sami. - kolejna szklanka uderzyła o podłogę.
-Kosmici, porwali ich kosmici. - krzyknął Alfie i wybiegł z budynku.
-To co, misiu. Może już pójdziemy do góry? - mruknęła flirciarsko Patricia.
-Jasne. - wyszli, trzymając się za ręce.
-Czy wy też to widzieliście? - zapytała, wyraźnie zszokowana brunetka.
-Ta. - odpowiedzieli cicho wszyscy.

***

*Eddie*

Weszliśmy do pokoju Patricii i momentalnie obydwoje wybuchnęliśmy śmiechem.
-Widziałeś ich miny? - ledwo łapała oddech, śmiejąc się.
-Bezcenne. - próbowałem się uspokoić.
-,,Kosmici, porwali ich kosmici'' - zacytowała Patricia. Kolejny atak śmiechu.
-Boże. W życiu się tak dobrze nie bawiłam Dzięki Eddie za udany poranek. - uśmiechnęła się do mnie, a ja to odwzajemniłem - Ale nie myśl, że cię lubię.
-Ja nie myślę, gaduło. - zaśmiałem się.
-No tak... zapomniałam. - ona również się zaśmiała. Temu całemu kabaretowi, najbardziej zawdzięczam ten pocałunek. Poczułem wtedy coś miłego i wiedziałem, że Pat też, ale to chyba nie mój gust. Za trudna i skomplikowana jak dla mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz