wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział 5 "Tylko nie to."

Dzień jak co dzień wszyscy siedzieli przy stole i zajadali się pysznościami przygotowanymi przez Trudy. Patricia od wczorajszego ''incydentu'' patrzy na mnie takim wzrokiem, że nie mam odwagi patrzeć jej w oczy.
-Możesz przestać tak na mnie patrzeć, gaduło? - rzuciłem nagle. Wszyscy spojrzeli w moją stronę, a potem w Patricii.
-Mogę, ale wiem jak sobie ulżyć. - wstała od stołu i do mnie podeszła. Domyślałem się co zrobi, Jerome opowiadał mi o jej akcjach z piciem. Miałem rację, stało się słowo Jeromskie.
-Uuuu... - zaśmiał się Jerome, gdy dziewczyna kończyła wylewać mi na głowę sok - Współczuję Miller.
-Bardzo orzeźwiające. - uśmiechnąłem się cwaniacko i spojrzałem na czerwonowłosą - Muszę być ci wdzięczny, tutaj raczej ciężko było by znaleźć jakąś fontannę.

***

-Jeżeli x oznaczał 4679 do potęgi drugiej to... - mówiła brunetka.
-Maro! Proszę cię przestań. - przerwałam jej. Miałam dość, gadała o tym na matematyce i musi jeszcze jak człowiek chcę spokojnie spędzić popołudnie na kanapie.
-Patricio Williamson oto ten Edison Miller bierze sobie ciebie za żonę. - Do salonu wszedł Jerome wskazując teatralnie na Eddiego, który szedł tuż za nim.
-Fajnie. - mruknęłam zirytowana.
-Za mojego Eddiego? - odezwał się kompletnie obcy głos. Wszyscy odwrócili się w stronę schodów, gdzie stała niska, rudowłosa dziewczyna. Na jej widok blondyn otworzył szeroko oczy, był widocznie zdziwiony.
-Natasha? - powiedział niepewnie.
-Misiu! - dziewczyna rzuciła torbę i wskoczyła mu w ramiona.
-Misiu.. - zaśmiał się Jerome, a ja razem z nim.
-Co ty tu robisz? - zapytał, gdy w końcu przestała go dusić.
-Jak to co? Rozmawiałam z rodzicami, pozwolili mi się tu uczyć. Przyjechałam specjalnie dla siebie misiaczku. - odsłoniła rząd białych zębów w uśmiechu patrząc się w chłopaka jak w obrazek.
-Z kim będziesz dzielić pokój ? - złożył ręce na piersi.
-Z ... - dziewczyna jeździła palcem po salonie, aż w końcu zatrzymała się na mnie - ... nią.
-Błagam tylko nie to. - powiedziałam coraz wyżej tonując każde słowo.
-Patricio bądź miła dla nowej koleżanki. - odezwała się przyjaźnie Trudy i podała rękę dziewczynie - Jestem Trudy, opiekuję się Domem Anubisa i wami.
-Miło mi poznać, Natasha Grinword dziewczyna Eddiego.
-No Eddie masz świetny gust. - zadrwił Jerome.
-Spadaj Jerry. - rzucił przelotnie i pociągnął dziewczynę za rękę kierując się na I piętro.
-Myślałem przez chwilę, że ta dziewczyna to kosmitka, ale się myliłem. Tylko Pat nadaję się na kosmitkę. - powiedział Alfie.
-Doceniam to, dzięki za komplement. - odpowiedziałam.

***
Po dwóch godzinach siedzenia na kanapie, słuchania Jeroma i Mary w końcu udałam się do pokoju. Byłam padnięta, gadanie o matmie mi nie służy. Delikatnie złapałam za klamkę i otworzyłam drzwi. Co zobaczyłam w środku? Dziewczynę Eddiego grzebiącą mi w rzeczach.
-Przysięgam, że jeżeli w ciągu 3 sekund nie weźmiesz swoich rączek z moich rzeczy, zrobię ci krzywdę. - powiedziałam zdenerwowana.
-Oj no weź, masz tragiczne ciuchy. Eddie takich nie lubi, on zawsze chodzi w czymś kolorowym. - odpowiedziała i rzuciła kolejną bluzkę na podłogę.
-Nie żyjesz. -  w tym momencie do pokoju wszedł Eddie, szczerze, nie obchodziło mnie to. Szarpnęłam Natashę za włosy, usiadłam na nią i zaczęłam rwać jej czuprynę.
-Wyrwę ci te wszystkie rude kudły!
-Patricio, przestań! - krzyczał blondyn.
-W twoich snach leszczu. - burknęłam nie zaprzestając tortury nad Natashką.
-Gaduło, proszę. - szepnął proszącym tonem.
-Okej. - puściłam ją i wstałam - Tylko trzymaj ją od mojego łóżka i rzeczy z daleka.
-Niech będzie. - przytaknął.
-Bolało. - złapała się za głowę.
-Przepraszam, ale jestem bardzo wrażliwa jak chodzi o moje ciuchy i styl ubierania się.
Zaczęłam sprzątać, Eddie usiadł z rudowłosą na jej łóżku i o czymś z nią rozmawiał. Nie była najwyraźniej zadowolona z tego co mówi. Co jakiś czas patrzała na mnie ukradkiem - chyba gadał z nią o mnie.
Jak on mógł związać się z taką rozpieszczoną dziewuchą, przecież ona kompletnie nie pasuje do jego charakteru. Cóż może po prostu jest dobra w łóżku. Nigdy nie wiadomo do czego Eddiemu służą dziewczyny. Kiedy skończyłam porządkować rzeczy rzuciłam się na łóżko i włączyłam głośną muzykę w słuchawkach MP4. Przez następne 20 minut relaksowałam się słuchając Sick Puppies, ale w końcu dopadło mnie zmęczenie. Nawet nie zauważyłam jak zasnęłam.

***
 Obudziłam się o 7:00, można powiedzieć - w sam raz na śniadanie, jednak nie zamierzałam go jeść. Pośpiesznie umyłam zęby, uczesałam włosy i założyłam mundurek następnie kierując się do szkoły. Kiedy weszłam do ogromnego, starego budynku zaczęłam rozglądać się za dyrektorem Sweetem. Tradycyjnie szedł korytarzem w stronę swojego biura, zwracając każdemu uczniowi uwagę o błahostkę. Dorwałam go tuż przy drzwiach gabinetu.
-Patricio, coś się stało? - zapytał przecierając okulary.
-Dlaczego Natasha zajęła łóżko Joy? - skrzyżowałam ręce na piersi.
-Powinnaś wiedzieć, że Joy w ramach naszego nowego projektu edukacyjnego zamieszkała tymczasowo w Domu Izydy. Czy to w takim razie wszystko co chciałabyś wiedzieć? - nie odezwałam się tylko przytaknęłam ruszając głową i udałam się do sali od chemii.
-Joy, jak mogłaś mi nie powiedzieć, że zamieszkasz w Domu Izydy? - rzuciłam dziewczynie oskarżycielskie spojrzenie - Przez ciebie mieszka ze mną ta ruda wywłoka.
-Pat czy ty nie przesadzasz? Wydaję się być naprawdę miłą osobą. Ja tam próbuję się z nią dogadać, w końcu to dziewczyna Eddiego. - odpowiedziała.
-Co za różnica, akurat to, ze to jego dziewczyna najmniej mnie obchodzi.

***
Do Domu Anubisa wróciłam już po ciszy nocnej. Cały wieczór spędziłam przeglądając książki w bibliotece Frobisherów. Nina wspominała coś egipskich symbolach matematycznych, które były częścią nowej zagadki. Niestety na dzień dzisiejszy jeszcze nie udało mi się niczego znaleźć, ale zajrzę tam jeszcze jutro.
Chcąc już wejść na I piętro, usłyszałam jak drzwi wejściowe się otwierają.
-Eddie! - krzyknęłam szeptem - Co ty robiłeś o tej godzinie na dworze?
-O to samo mógłbym zapytać ciebie.
-To nie twoja sprawa.
-Twoja też nie. - parsknął. Na schodach odchrząknął Victor.
-Panienko Williamson, Panie Miller czy zapomnieliście już o tym, że Was także obowiązuje cisza nocna. Gdzieście byli ? - warknął.
-Na randce. - powiedział Eddie, próbując nas obronić.
-Następną randkę spędzicie na pracach domowych. Nawet siedem razy, a teraz do pokoi. Już!
-Tylko nie to. - mruknęłam sama do siebie i udałam się do góry.
-No to do następnej randki, gaduło. - uśmiechnął się cwaniacko.
-Cisza! - krzyknął Viktor.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz