wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział 6 "Eddie jest mój suko, bo to ja go pociągam"

-Więc co my tu mamy. Ruda, piegowata, anorektyczka z domieszką szmaciarstwa. - wyjaśniłam Joy moje zdanie na temat Natashy.
-Patricio. Przesadzasz, wydaje się sympatyczna. - uśmiechnęła się.
-Tobie każdy wydaje się sympatyczny, Joy. - burknęłam i ruszyłam szybkim krokiem w stronę sali lekcyjnej i zajęłam moje miejsce.
-No cóż jak widzicie dołączyła do nas nowa uczennica. Przedstaw się wszystkim i opowiedz trochę o sobie. - zachęcał ją Sweet.
-Jestem Natasha Grinword, jestem z Ameryki. Trenuję łyżwiarstwo figurowe i lubię się uczyć.
-Fascynujące. - mruknęłam.
-No i jeszcze jedno. Eddie to mój chłopak. - puściła do blondyna oczko - To wszystko.
-Dobrze, siadaj. Dzisiaj omówimy drzewo genealogiczne bogów starożytnego Egiptu. Jakieś propozycje?
-Ozyrys i Neftyda to rodzice Anubisa. A Ozyrys się puszczał bo oficjalnie był mężem Izydy , z którą miał Horusa.
-Dziękuję Patricio. Kto następny? - dyrektor rozejrzał się po klasie - O, Eddie.
-Ozyrys nie był puszczalski, bo to facet. Najwyraźniej Izyda nie spełniała jego wymagań. - spojrzał na mnie.
-A może ona po prostu była dla niego nieco ostra i czuł się odrzucony. Typowy palant.
-Cisza! Myślę, że wątek Ozyrysa zostawimy w spokoju. Dobrze Patricio? - przytaknęłam - Eddie?
-Ok.

***

-Mogę wiedzieć co robicie w moim pokoju, o drugiej w nocy? - czerwonowłosa spojrzała na nas.
-Nowa zagadka. - odpowiedziałem.
-Fabian jaka znów zagadka? - przetarłam oczy.
-Najwyraźniej nie skończyło się na kielichu. - westchnęła Nina.
-Super to co może teraz pójdziecie po Eddiego, który tak zawzięcie broni Ozyrysa. Najwyraźniej zna się na mitologi.
-Eddie miał racje Patricio, Ozyrys nie był puszczalski. - uśmiechnąłem się do niej.
-Tsa. Wmawiaj sobie. Przypomina naszego blondyńskiego szczura.
-Wykaż choć odrobinę chęci do ratowania naszego życia. - mruknąłem.
-Ratowania?
-Widziałam Frobishera-Smythe'a. Mówił o śmierci potomkini Nut, matki Ozyrysa i Izydy, oraz o tym, że Ozyrion jest blisko. Jedyny problem to to, że nie wiemy, które z nas to praprapra i tak dalej, wnuczka Nut. Zresztą informacji o Ozyrionie też nie mamy. - mówiła blondynka.
-Gdzie Amber? - mruknęłam.
-Tu jestem. - powiedziała wchodząc do pokoju - Sorki, ale nie mogłam się zdecydować między turkusowymi szpilkami a kremowymi balerinami.
-Jak możesz się uśmiechać skoro ktoś z nas umrze. - rzuciła Pat.
-Może byście sprawdzili jaki Nut miała charakter. Wszystko było by wiadome.
-Racja. - spojrzałem na Amber.
-To więc spadajcie to sprawdzać, a ja idę spać. -dziewczyna opadła na poduszkę, a my wyszliśmy z jej pokoju.

***

Pan Sweet krzyczy do magnetofonu:
Wszyscy uczniowie proszeni są o przyzwoity ubiór z okazji dni otwartych naszej szkoły. Jeżeli zobaczę kogoś w mundurku lub wytartych jeansach dostanie naganę! 

***

Wróciłam ze szkoły i weszłam na górę. Wyciągnęłam z komody krótkie czarne skórzane spodenki, czerwono-czarną koszulę w kratę i buty na obcasie, po czym poszłam do łazienki się przebrać. W całości wyglądałam znośnie, choć strasznie nie przepadałam za strojami okazyjnymi i obcasami. Zdecydowanie wolałam koturny. Kiedy przebolałam fakt, że ich nie założę, ponieważ są za mało eleganckie, pokierowałam się w stronę jadalni. Pierwsza osoba na, którą zwróciłam wzrok to Natasha, której ubiór robił amberowskie wrażenie. 
-Fiu,fiu no proszę. Patricio wyglądasz zniewalająco. - zaśmiał się Jerry.
-To, że ubrałam obcasy, nie znaczy, że nie mogę ci nic zrobić. - burknęłam. Przeszłam obok Niny i Fabiana, którzy mieli niewesołe miny. Chyba musieli coś w nocy odkryć - wolałabym nie wiedzieć. W kuchni nalałam sobie zimnego soku pomarańczowego i usiadłam obok Alfiego.
-Wiesz co ci powiem? - zwrócił się do mnie Alfie.
-Nie wiem, ale mogę się dowiedzieć. - odpowiedziałam.
-Boję się, że to Amber jest tą całą .. no wiesz.
-Alfie co taka słodka dziewczyna miałaby wspólnego z jakąś Nut. Nie martw się to na pewno nie ona, a nawet jeżeli to rozwiążemy to jakoś. Jak zawsze. - uśmiechnęłam się do niego pocieszająco.
-Fajna z ciebie kosmitka. - zaśmiał się.
-Dzięki. - odwzajemniłam gest.
-Widzę, że lubisz cudzych chłopaków. - zza moich pleców wyłoniła się ta ruda siksa.
-Lubię swoich przyjaciół, bo ja w przeciwieństwie do ciebie ich mam. - wywróciłam oczami.
-Mi wystarczy mój misiek.
-Ooo jak słodko, szkoda tylko, że cały czas gapi się na mnie. - zaśmiałam się i udałam po torebkę, o której niestety zapomniałam.

***

Co ona sobie myśli? Eddie wcale na nią nie patrzył. To mój chłopak i udowodnię jej, że jestem dla niego najważniejsza. Weszłam za Williamson do góry i zaczęła się awantura.
-Radze ci się od mojego misia trzymać z daleka bo cię urządzę, słyszysz? - powiedziałam, podnosząc głos.
-Akurat ciebie się nie boję. - zaśmiała się.
-Radziłabym ci. To ja się podobam Eddiemu. Wiesz dlaczego? - spojrzała mi w oczy - Bo jestem szczupła, słodka i delikatna. On takie lubi, a nie jakieś gotki.
Wyszłam z pokoju i pokierowałam się z powrotem do salonu. Tuż za mną szła Patricia, która mam nadzieje da spokój misiowi. Gdy miałam przekroczyć próg salonu, minęłam się z Eddiem, który jak można było się spodziewać wpadł na tę czerwonowłosą idiotkę. Odwróciłam się, żeby dalej obserwować sytuacje.
-O, hej. - powiedział - Sorki, zagapiłem się.
-Jak zawsze. - mruknęła.
-Weź się rozchmurz, bo będziesz miała zmarszczki. Ładnie dziś wyglądasz, a one nie dodały by ci urody. - zaśmiał się.
-Dziękuję, leszczu. Za komplement i ''dobrą'' radę. - minęła go i przechodząc obok, szepnęła mi na ucho - Eddie jest mój suko, bo to ja go pociągam.
Coś w tym było i nie zamierzałam tego tak zostawić. Musze przyznać, ze przy każdej okazji gapił się akurat nią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz