wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział 7 '' ...gdy Patricia jest gdzieś w pobliżu, tracę na jej punkcie wszystkie zmysły...''

/Nina/


-Znalazłem tutaj jakiś przycisk. - mówił Fabian krążąc po świeżo odkrytym korytarzu pod fundamentami Anubisa.
-Myślisz, że powinniśmy go wcisnąć. - spojrzałam niepewnie na chłopaka.
-Powinniśmy, Nino. - chłopak wystawił rękę w stronę ściany i nacisnął przycisk. Usłyszeliśmy dobrze nam, a raczej mi znany głos Frobishera-Smythe'a.

,,Bogini Nut, jakże piękną istotą była. Nie wiedziała jaką hańbę sprowadzi na nią zwykła dziewczyna''
Jedyna księga, jedyny fragment poświęcony dziewicom,
spustoszałym kobietom, którą jedną
z nich ocali moc Ozyriona 

-I w czym to ma nam niby pomóc?! - krzyknął Fabian.
-Spustoszała ? Może chodzi o cechy osób spustoszałych. - powiedziałam.
-Możliwe, ale szukajmy dalej. Przepraszam za to, że podniosłem głos.
-To nie twoja wina, ja też mam już tego dość. - uśmiechnęłam się do chłopaka pocieszająco. 
Gdy krążyliśmy po następnym korytarzu, rozglądając się za wskazówką, zauważyłam dziurę w ścianie. Nie mówiąc Fabianowy, od razu włożyłam tam dłoń.
-Fabian! Mam. - powiedziałam uradowana, wyciągając z dziury karteczkę ze wskazówką, a raczej znów z zagadką.


-Teraz musimy każdego chłopaka w szkole pytać czy jest synem Sweeta. Przecież nikt nie ma jego nazwiska. - mówił brunet.
-Może ten ktoś ma nazwisko po matce i woli się nie przyznawać do tego, że jest synem dyrektora. - westchnęłam.
***
/Eddie/

-O Eddie! - zaczepił mnie Fabian - Nie wiesz może czy dyrektor Sweet ma jakiegoś syna?
-Skąd o tym wiesz? - spojrzałem na niego zaniepokojony. Wolałbym, żeby to nie wychodziło na jaw.
-Ale, że.. o..o czym? - zająkł się.
-No o tym, że nasz dyrek to mój ojciec. - burknąłem.
-T..twój ? - wyszczerzył oczy.
-Tak. Myślałem, że o to chodzi. - ugryzłem kanapkę.
-Zasadniczo to chodzi. Spotkajmy się o północy u Patrici w pokoju, okej? 
-No dobra. - przytaknąłem, a on natychmiast pobiegł w stronę Niny. O co im chodzi ? Po co spotykać się w środku nocy w pokoju Pat i Natashy.
-O Eddie! - przystanęła przy mnie Joy. Co znowu?
-Ja. - powiedziałem z buzią zapchaną kanapką z tuńczykiem.
-Natashe przenieśli do Domu Izydy, a Mara wróciła do mnie i Patrici. - uśmiechnęła się.
-Całe szczęście. - zaśmiałem się, a ona ruszyła w stronę sali od historii - Dzięki.
Stwierdziłem, że nie mam ochoty siedzieć na ostatnich trzech lekcjach i zwinąłem się do lasku, który znajdował się w pobliżu Anubisa. Od początku, kiedy tu przyjechałem korciło mnie, żeby się do niego wybrać. Idąc dróżką korzystałem z okazji i wsłuchiwałem się w odgłosy ptaków. Rzadko słyszałem tak miły dla uszu ćwierkot. U mnie w Ameryce słychać tylko samochody i w powietrzu unosi się ciężki zapach spalin. Z oddali zobaczyłem jakąś postać, a po kilku kolejnych krokach domyśliłem się, ze to Patricia. Pomyślałem, ze zrobię jej kawał i ją wystraszę. Zakradłem się cicho, a kiedy stanąłem przed jej plecami włożyłem jej ręce w kieszenie.
-Jezu! - wyrwała się - Miller ty leszczu!
-Oj nie denerwuj się tak, gaduło. - zaniosłem się gromkim śmiechem.
-Jak mam się nie denerwować. To jest las, czy ty masz za grosz mózgu w głowie?
-Coś tam by się wygrzebało. - uśmiechnąłem się cwaniacko, po czym dostałem w głowę - Ałć.
-Ojej przepraszam. - wywróciła oczami i gdy już chciała wracać, złapałem ją za ręce. Oczywiście nie obeszło się bez szarpania ze mną.
-Przeproś ładniej. 
-Przepraszam. - powtórzyła i wymusiła uśmiech.
-Jeszcze ładniej. - poruszyłem teatralnie brwiami.
-Chyba zwariowałeś. Jak myślisz, że cię pocałuję to się mylisz. - burknęła.
-No to możemy tak stać nawet całą noc. - wzruszyłem ramionami.
-Boże! Eddie! - krzyknęła.
-No co? - zaśmiałem się. Widać było na jej twarzy głębokie zamyślenie. Po chwili przywarła swoimi ustami do moich. Przeniosłem ręce na jej talie, a ona swoje na moją szyję. Zwykły pocałunek nagle zamienił się w głęboki namiętny. Wiem, ze mam Natashe, ale gdy Patricia jest gdzieś w pobliżu, tracę na jej punkcie wszystkie zmysły, nie potrafię się jej oprzeć. Miłą sytuację przerwał nam... Jerome. Patricia natychmiast odsunęła się ode mnie o kilka kroków.
-Czy ty Eddie nie chodzisz przypadkiem z Nata.. lią,nie, Nata.. . No tak z Natashą. - spojrzał na mnie cynicznie.
-Ile chcesz? - zapytałem.
-Chcę 60 dolców na prezent dla Joy. Jutro mamy drugą randkę. - uśmiechnął się.
-Ty i Joy ?! - wybuchnęła zaskoczona czerwonowłosa.
-No tak. Nie chwaliła się? 
-Nie, ale zaraz się pochwali. - gaduła pokierowała się w stronę Domu Anubisa. Dałem Jerremu pieniądze i ruszyłem za nią wolniejszym krokiem. Wolałem z nią teraz nie gadać, chyba zdenerwował ją fakt, że Jerome umawia się z Joy. Nie dziwie jej się, sam omal nie straciłem mowy ze zdziwienia.
***
/Patricia/

Eddie. Definicja tego imienia. Hmm... palant, dupek, krętacz i wieczny szantażysta. To co zrobił w parku było nie fair. Nawet jeżeli chodziło o taką idiotkę jak ruda Natasha. Chciałam mu nie ulegać, ale się nie dało.  Jego dotyk sprawiał mi ogromną przyjemność, nic na to nie poradzę. Zostało dziesięć minut do północy i nagle do pokoju wparował Fabian, Amber i Nina.
-Hej. - powiedziałam i usiadłam na podłodze.
-Jak się pozbyłaś Mary i Joy? - zapytała z uśmiechem Amber,
-Normalnie. Powiedziałam, że kiepsko się czuję i chciałabym pobyć sama ze sobą. - wyjaśniłam.
-Dowiedzieliśmy się kto jest Ozyrionem. - zaczął niepewnie Fabian.
-Więc kto nim jest? - zapytałam, dziwiąc się ich wahaniem.
-Eddie. - odpowiedziała Nina.
-On? - wyszczerzyłam oczy - Czyli jest jakaś szansa, że Frobisher-Smythe da go psom na pożarcie?
-Patricio! - jęknął Fabian.
-No co? Taki scenariusz by mi nie przeszkadzał.
-A pro po nasz blondasek zaraz przyjdzie. - zapowiedziała Amber.
-Kazaliście mu tu przyjść?! - wybuchłam. Nie miałam ochoty na niego patrzeć.
-Kazali, kazali. - do pokoju właśnie wchodził Eddie - Więc o czym chcecie mi powiedzieć.
-Siadaj i słuchaj leszczu. - pognaliłam chłopaka. Kiedy Nina skończyła wyjaśniać wszystko od początku poprzedniego roku szkolnego, Eddiego mina nie wyrażała żadnych emocji.
-Czyli to nie był sen? - odezwał się w końcu.
-Śniło ci się to wszystko ? - spojrzał na niego Fabian.
-No tak, ale myślałem, że mam po prostu bujną wyobraźnie. - wyjaśnił.
-Bo ją masz. - przyznałam.
-Dzięki, gaduło, ale myślę, że powinniśmy teraz szukać jakiś wskazówek i próbować się domyślić, która z Was jest związana z Nut. 
-Eddie ma rację. - uśmiechnęła się Nina - W nocy i tak nic nie wskóram. Każdy z nas jest zmęczony. Spotkanie Sibuny jutro o szóstej w lesie. Patricia przyprowadzi Eddiego.
-Dlaczego ja? - spojrzałam na nich zawiedziona.
-Bo jesteś idealną nianią dla blondaska, Patricio. - powiedziała Amber. Wszyscy wyszli, a ja w końcu odetchnęłam z ulgą i zasnęłam jak zabita.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz