wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział 8 ''Jesteśmy w jakiejś pieprzonej klatce Eddie i do tego jesteśmy związani.''

/Eddie/

Długa przerwa na lunch. Kochałem ją nie tylko dlatego, że można było poleżeć, ale także dlatego, że można było zjeść. Wiem, że to głupie bo po to jest przerwa na lunch... ale jest tyle osób, które nie trzymają się tradycji z nazwą lunch. Zresztą co ja gadam? Stoję właśnie przed drzwiami mojego ''tatusia'' i myślę jaki wymyślić pretekst, aby dowiedzieć się kto ze szkoły związany jest z Nut. Raz grozi śmierć...
-Mogę? - lekko zapukałem i uchyliłem drzwi.
-Pewnie synu, siadaj. - wskazał na fotel stojący przed nim.
-Więc to dziwnie zabrzmi, ale zainteresował mnie bóg Ozyrys i bogini Nut. Chciałbym zrobić jakiś projekt na ich temat. Pomógłbyś mi z informacjami? Chciałbym wypisać nazwiska rodzin z nimi powiązanych. - mówiłem.
-Dobrze Eddie skoro cię to interesuje i chciałbyś zdobyć dodatkowy stopień to .. - uciął i zaczął szukać czegoś w szafce, która była na klucz - To są dwie strony z nazwiskami rodzin, mam nadzieję, że pomogłem.
-Dzięki, tato. - uśmiechnąłem się i wyszedłem. Teraz pozostaje mi to przestudiować, inaczej mówiąc zwiewam znów z trzech ostatnich lekcji. Udałem się do Domu Anubisa, a gdy w końcu się w nim znalazłem rzuciłem torbę na krzesło i usiadłem na łóżku z laptopem. Każde nazwisko rodziny związane z Ozyrysem było w jakiś sposób związane ze Sweetami. Czyli to jednak prawda, że jestem Ozyrionem. Ale to co odkryłem na drugiej kartce totalnie mnie zszokowało.

***

/Patricia/

-Chodź do mnie, córko szatańskiego rodu, chodź. - w głowie usłyszałam jakiś męski, dojrzały głos. Nie miałam pojęcia co to miało znaczyć. Gdy byłam już przed drzwiami do Anubisa, dostałam esemesa.
Czego on ode mnie chcę i jakie znowu ''spotkajmy się''. Ehh nie pozostawało mi nic innego jak przebrać się w codzienne ciuchy i ruszyć do lasu. 
//W międzyczasie Eddie dostaje esemesa <KLIK>//
Po ogarnięciu się zostało mi tylko dziesięć minut do umówionego spotkania. Ciekawe co ma mi do powiedzenia.  Zdziwiłam się faktem, ze telefon zostawiłam na szafce nocnej, a teraz leżał na łóżku. Może po prostu mi odbija. Ruszyłam w stronę lasu, gdzie po piętnastu minutach drogi ujrzałam Eddiego.
-Piszesz do mnie, ze chcesz się spotkać o konkretnej godzinie, a sama się spóźniasz. - powiedział i zaczął bić brawo.
-Ja do ciebie pisze? - burknęłam - To ty mi wysłałeś esemesa, że mamy spotkać się o czwartej i, że chcesz mi coś powiedzieć, więc nie wciskaj mi kitu, że ja ci go wysłałam.
-Patrz. Widzisz? - przystawił mi komórkę do twarzy. Miał racje, treść esemesa była identyczna. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i również mu pokazałam.
-Ktoś nas wrobił? - spojrzałam na niego kątem oka.
-Najwyraźniej. - mruknął, a po chwili wybuchnął śmiechem - A może to jakiś duch, który uważa naszą rozmowę za słuszną?
-Zabawne, w sam raz na twój poziom. - wywróciłam oczami. Po chwili poczułam tylko jakiś wstrętny zapach przy ustach i straciłam przytomność.

/Amber/

-I co, Amber, znalazłaś ich w szkole? - zapytał zaniepokojony Fabian.
-Nie, ale może oni gdzieś uciekli, żeby się ożenić i żyć w celibacie? - rzuciłam i się uśmiechnęłam. Taka wizja była idealna.
-Boże, Amber to nie jest powód do żartów. Zniknęli. Jeżeli nie wrócą do jutra rana pójdziemy do dyrektora. - mówił brunet.
-Fabian ma racje, mogło im się coś stać. - westchnęła Nina.

/Eddie/

-Obudź się leszczu! - ktoś krzyczał mi do ucha. Ledwo otworzyłem oczy, myślałem, że mi zaraz głowa pęknie. Gdy obraz przed oczami przestał mi się rozmazywać zobaczyłem związaną Patricie.
-Gdzie my jesteśmy? - zapytałem ją i ledwo podniosłem się do pozycji siedzącej.
-A skąd ja mam to wiedzieć! - krzyknęła wkurzona.
-Nie zachowuj się jakby to była moja wina. - powiedziałem.
-A jak mam się zachowywać? Jesteśmy w jakiejś pieprzonej klatce Eddie i do tego jesteśmy związani.
Nagle usłyszeliśmy otwierające się drzwi. Musiały być bardzo stare, bo strasznie skrzypiały. Naszym oczom ukazały się dwie osoby w czarnych pelerynach. Nagle jeden z nich zaczął gadać coś po francusku. Całe szczęście, że go umiem.

Krew Nut, krwią powstałą.
Krew Ozyrysa, krwią obronną.
Krew Anubisa, krwią piekielną.
Krew Re, krwią błogosławioną.

Gdy krew z serca potomkini,
złączy się w ciągłej linii,
z krwią piekielną Anubisa,
w obcym ciele boską moc, okaże Ozyrysa.

-Rozumiesz coś z tego bełkotu? - mruknęła do mnie Patricia.
-Wszystko, ale ułatwisz mi zadanie jak będziesz siedzieć cicho. - spojrzałem na nią i znów nasłuchiwałem owej ''modlitwy''. Brzmiało to jak jakaś szatańska litania.

-Przejdźmy do oczyszczenia ciała ofiary, która dana zostanie bogini Re. Myślę, że dzięki temu obrzędowi Ozyrys wróci z zaświatów w ciele Roberta Frobishera-Smythe'a. - mężczyzna złapał duży kielich w dłoń i zamoczył w nim czerwone jak krew kropidło i podszedł do nas, po czym ''poświęcił'' Patricie. To oznaczało duże kłopoty.
-Deo Immolabat, Deo Immolabat, Deo Immolabat. Bogu złożona w ofierze. - teraz do mnie dotarło. Chcą dzięki krwi z serca Patrici wybudzić Frobishera, a w jego ciało wstąpi Ozyrys. Wszystko zaczęło się układać w logiczną całość. Mnie zamknęli żebym jej nie pomógł, a ją, żeby jej wyciąć serce. 
-Po co oni mnie święcą ?! - krzyknęła i kopnęła nogą w kraty.
-Bo.. jesteś dla nich ważna. - mówiłem niepewnie.
-Do rzeczy leszczu.
-Jesteś potomkinią i chcą cię złożyć w ofierze bogom, a dokładniej Ozyrysowi. - spojrzałem jej w oczy - Chcą ci wyciąć serce.
Przez chwile jej wyraz twarzy nie dawał nic do zrozumienia, ale po chwili milczenia w końcu się odezwała.
-To chyba nie za wesoło. -mruknęła i oparła głowę o ścianę. Mam nadzieję, że Fabian szybko nas znajdzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz